Uwaga!

28 marca, 2015

Z serii starocie - Prolog "Jestem z nieba mój drogi"

Serdecznie was witam. Jako, że nic ostatnio nie przychodzi mi sensownego do głowy to postanowiłam stare opowiadania przenieś tutaj w formie pamiętnika. "O tym kto nikt nie czyta" zmienił swoją formułę z nastawieniem na styl felietonów. Macie okazję się przekonać na własnych oczach, że język nie stoi w miejscu i się rozwija, a my pobudzamy ten postęp. 

***

Piąta rano. Słysze wściekły budzik z mojego Samsunga, który melodią nie napawa zbytnio optymizmem. Stwierdziłam, że nie opłaca mi się otwierać nawet oka. Wymacałam ryczący przedmiot pod poduszką i natychmiastowo wyłączyłam irytujący dźwięk aby nikogo nie obudzić. Niestety nie udało się. Poczułam, że na mojej ukochanej żółtej kołdrze coś przemieszcza się po kołdrze.

Wstałam z łóżka. Przetarłam ślepia. Rozejrzałam się wokół i stwierdziłam, że chyba nic wczoraj nie wypakowałam. Oj będzie ciężko coś tu znaleźć. Bajzel był niesamowity. Jednak miałam sporo czasu aby znaleźć cokolwiek, więc zajęłam się poszukiwaniem komputera. Stał w kącie. Kliknęłam na guzik. Nie reagował. No co jest. Zirytowałam się. Zaczęłam przyglądać się wściekle kablom. Jak ten szczur coś pogryzł to ma przekichane do kwadratu. Jednak w tej chwili zorientowałam się, że nic nie jest podpięte. Zdolniacha ze mnie. Dotknęłam w geście ironii swojego czoła i przejechałam dłonią po całej twarzy zastanawiając się nad swoją mądrością. No tak, laptop jest w pokoju. Znalezieniem tego sprzętu nie miałam wyjątkowo problemu, bo ujawnił się w tej samej chwili, gdy Krówka zeskoczyła z łóżka na jego posrebrzaną obudowę. Co za szczur.
No w końcu. Spojrzałam z radością na ekran mego zacnego sprzęciku. O jest internet. Wczorajszą chyba jedyną czynnością wykonaną przez tatę wokół domu było podłączenie modemu i nawet bym się nie zdziwiła jakby był to jedyne urządzenie, które nabijało kilowatogodziny. W sumie mój rodzic był tak wycieńczony jazdą, że chwilami obawiałam się jak pojedzie dziś do pracy. Za pewnie niedługo wstanie.
Skupiłam się na przeglądaniu facebook'a i innych takich pierdół, ale nic interesującego nie znalazłam. Sprawdziłam emaila i youtube, ale nie miałam żadnych nowych listów oprócz głupich reklam i powiadomień oraz żaden kanał, którym zarzuciłam suba, nie wrzucił nic nowego. Z zażenowania pustoty panującej w internecie wyłączyłam laptopa, który znalazł swoje miejsce za łóżkiem. Krówka natychmiastowo go odnalazła i harcowała po nim jak opętana.
Tak minęło mozolnie pół godziny. Światło słoneczne już wpadało do pomieszczenia. Zauważyłam już opadające liście. Była połowa października. Jestem w drugiej klasie liceum i zmieniłam szkołę, przez prace taty. Pamiętam jak dowódca mi to uzasadniał, że moje poprzednie miejsce zamieszkania, skąd pochodziłam ja i mój opiekun, pod względem wymagań dojazdu jest po prostu zadupiem mimo, że miasto miało niedługo uzyskać status city. W sumie oprócz mojego domu , wielkiego podwórka, zwierzaków i przede wszystkim wspomnień nie będę za tą miejscowością tęskni. Nie miałam przyjaciół, więc nawet nie będę rozpaczać za żadną osobą z stamtąd.
Podeszłam do okna zastanawiając się czy to co się dzieje jest pozytywne czy nie. Tak popadłam w zamyślenie na piętnaście minut. Nagle usłyszałam trzask.
Po cichu wyszłam z pokoju pozostawiając moje rzeczy dla niszczycielskiej działalności Krówki. Zeszłam do połowy schodów i zauważyłam mężczyznę, który prasował mundur.