Uwaga!

11 czerwca, 2015

Zdradzieckie niebo

Dziewczyna odgarnęła swe niesforne, popielate włosy na bok. Irytowały ją, a zgubiła gdzieś czerwoną gumkę. Wiedziała doskonale, że takich udogodnień w tym domu po prostu nie ma. Jego matka nie korzystała z takich uproszczeń, zawsze dumnie nosząc swe półdługie, kasztanowe włosy, będące proste niczym miedziany drut.
Spojrzała z nieskrywanym zaciekawieniem na kartki w jej drobnej dłoni. Przestudiowała je dokładnie, aby przypadkiem nie popełnić gafy.
- Matthias Hans Wolf – wypowiedziała z należytym szacunkiem. Patetyczny głos dziewczyny nie umknął chłopakowi przeszukującemu na podłodze stos papierów. – Syn Michaela i Lisy – odkaszlnęła, czując suchość w ustach. Nie miała czym zgasić pragnienia. Jej oczy w kolorze świeżej trawy zmierzyły sylwetkę u jej stóp. Westchnęła głośno. – Ej, Matt, czego tak szukasz? – zwróciła swe ciało w kierunku szperającej postaci.
- Papieru ze szkoły – chłopak odwarknął, miętosząc przy tym dokumenty.

Zamilkła. Wiedziała, w czym już rzecz i czego usilnie szuka ten nastolatek, zwany Wilkiem. Matt wcale nie zdawał się przejmować przyjaciółką, która najwyraźniej się nudziła do tego stopnia, by wyrecytować jego akt urodzenia na głos. Zielonooka nie spuszczała wzroku z młodego Wolfa.
- Urodzony piętnastego czerwca… - urwała naumyślnie. Przecież wiedziała, że jest od niego starsza o zaledwie dwadzieścia dni, trzy godziny i szesnaście minut. Sekund się nie liczy. Kiedy zawsze nawiązywała do wieku, ten zawsze obdarzał ją groźnym spojrzeniem. I tak też stało się tym razem, gdy miał ściśniętą w dłoni pożądaną kartkę papieru. Reasumując oboje mieli już na karku osiemnastkę. - Dlaczego? – przerwała milczenie swym smutnym głosem. –Dlaczego tam, a nie tu?
Obserwowała go swoimi duży oczami. Bała się, że zostanie sama. On też to widział, lecz milczał.
- Matt… Proszę, nie jedź. Nie jedź do tego College’u! Nie jedź! – przestała nad sobą panować. Drżała. W tej prośbie był desperacja. Chciała płakać, ale nie mogła. Nie pozwoliłby jej na to. Wilk sam nie wiedział czy ma coś sensownego do powiedzenia. Przecież słyszał to, jak serdeczny przyjaciel rodziny stwierdził, że nie ma tu szans, że musi wyjechać. Szybko, z przymusu i bez przeszłości – tak widział swoją przyszłość w Londynie. Wciąż milczał. Ona od początku wiedziała dlaczego.

Kilka spokojnych wdechów i wydechów wstrzymało panikę, które ogarnęło jej ciało. Nie patrzyła już na niego. Jej uwagę przykuły liczne puchary, medale i zdjęcia lokujące się na ogromnej półce w salonie. Na medalach wszędzie było wygrawerowane nazwisko Wolf, ale nie tyczyło się Matta. Wszystkie nagrody należały do jego ojca, który nie raz osiągał wraz z drużyną ogromne sukcesy. Niesamowitym było, że ta sława mogła się związać ze zwykłą księgową, a nie jak to zwykle bywało, z kobietą w typie modelki. A jednak. Po ukończeniu kariery przez Michaela, para zamieszkała na peryferiach Monachium, to tutaj dorastał Matt i właśnie teraz, w salonie tego domu, rozmawiał z dziewczyną, którą znał niemal od zawsze. Nikogo innego tak bliskiego nie miał.
Wiedziała, jak tam będzie. Zamieszka w akademiku z obcymi sobie ludźmi. Nie musiał dorabiać, szukać dodatkowego zatrudnienia, aby żyć tam godnie. Wsparcie rodziców miał zapewnione zawsze i wszędzie.


Ciekawe, czy coś go tam zaskoczy? 
Ciekawe, jaką ścieżkę wybierze? 
Ciekawe, czy będzie coś tam znaczył?

Zaskoczy go wszystko.
Ochroni wszystko, co żyje, przed miażdżącą stopą człowieka.
Ocali każde, zbłąkane zwierze.
Będzie nikim. Tylko Złym Wspomnieniem.


Szarowłosa obawiała się wielu rzeczy związanych z jego wyjazdem, ale nie chciała okazać słabości. O nie! Musiała być silna. Musi być odważna. Musi być dzielna. By przetrwać bez niego. By on sam nie zagubił się, szukając swej najukochańszej gwiazdy po zdradzieckim niebie.

09 czerwca, 2015

Przygotowania do kąpieli

Zatrzęsła się z zimna, będąc w samej bieliźnie. Spojrzała wpierw na swój stanik udekorowany błotem, tak jak jej twarz i pozostałe części ciała. Skierowała następnie wzrok na poszarpaną sukienkę będąc w koszu na pranie. Wykrzywiła wargi w niefrasobliwym uśmiechu.

Dziś rano dostała tę białą kieckę w różyczki. Była niezwykle zwiewna. Założyła ją, zadowolona z nieoczekiwanego podarunku i pobiegła do niego. Sukcesywnie przypominała sobie, co działo się po kolei. Przywitanie. Krótka wymiana suchych zdań. Potem ją porwał do lasu. Burza, szarpanie się, turlanie i prosto w błoto. Co prawda, jak wracali, oboje przekrzykiwali się z grzmotami, emanując swoją głośną radość. Teraz jej nie było do śmiechu.

Spojrzała na Matta. Wydawał się w zdecydowanie lepszej sytuacji. Miał na sobie strzępki czarnego T-shirtu z nieznanym jej logiem zespołu, dżinsowe spodnie oraz ciemny pasek, jak i czarne skarpetki. Ogólnie oceniając, zawsze wolał ubierać się na sportowo. Garnitury omijał szerokim łukiem. Chociaż zielonooka twierdziła, że przy jego budowie ciała, naprawdę prezentowałby się w nich dobrze.
Tym razem spodnie zsuwały się z bioder Wolfa, pokazując markę jego bokserek. Przemył brudną twarz, jednocześnie stwierdzając, że temperatura wody jest odpowiednia. Problem stwarzało zupełnie co innego.
- Nie ma ciepłej wody na dwie osoby. – spojrzał na nią otwarcie, przekazując stan ilościowy ciepłej H2O. Milczała. 

Taksowała go od góry do dołu, nieznacznie przygryzając wargę. Jego włosy, białe niczym śnieg na biegunach, były w standardowym nieładzie. Sprawiały wrażenie, że fryzjer obciął każde pasmo na inną długość. Obecnie za długa grzywka przesłaniała jego oczy. Krwawe tęczówki spojrzały na dziewczynę i, jak to miał w zwyczaju, przygryzł blade, cienkie wargi w parszywy sposób. Podeszła do niego bezprecedensowo i zdarła z niego ostatnie strzępki ubrań, które zachowały się na marmurowej skórze Matta. Przy jej dotyku zawsze czuł się w pierwszej chwili zdezorientowany, jakby miał obawy, co do swojego oraz jej kolejnego kroku. Dotykając jego ramion, wyczuła napięte mięśnie, jak i widoczne gołym okiem żyły. Łatwo wyłapała puls w dole łokciowym. Zostawiając jego ręce oraz ramiona, przeszła opuszkami palców na jego klatkę piersiową. Złośliwie zahaczyła o jego sutki. W odpowiedzi usłyszała złowieszczy pomruk i spostrzegła jego śniące, ostre kły. Nie przejęła się tym zbytnio, badając uważnie naprężone mięśnie. Podrapała go nieco po umięśnionym brzuchu. Tym razem uraczył ją westchnięciem.
Sięgnęła jeszcze niżej. Bezproblemowo i szybko rozpięła guzik spodni i uporała się z zamkiem, nim cokolwiek Matt mógł zrobić. Materiał zsunął się do jego stóp. Przyglądnęła się jego bokserkom z nieukrywanym zainteresowaniem. Atmosfera w łazience stawała się co raz słodsza przez unoszące się w powietrzu feromony. Podbrzusze nie było całkowicie zakryte. Na jasnej skórze, było coś czarnego. Ciekawska ręka odchyliła w niedyskretny sposób materiał, ujawniając tajemnicę tatuażu - loga Batmana. Superbohater – parsknęła w myślach. Złapała go za pośladki. Zaskoczony chłopak naprężył się jeszcze bardziej. Dziewczyna potwierdziła plotkę powtarzaną przez wszystkich, którzy obserwowali przez spodnie tyłek Wolfa. Był cholernie kształtny. Zerknęła na jego nogi. Umięśnione. Idealne do biegania

Podniosła wzrok. Przez jego sto osiemdziesiąt cztery centymetry miała problem, by przyjrzeć się bladej twarzy. Wyczuła jego płytszy oddech. Jej rozbawione oczy na chwile się zamknęły, a ciało drgnęło w lekkim spazmie śmiechu.
- Hej, Wolf, ile ty ważysz? – wymruczała. 
Ten zmrużył oczy, również rozbawiony tym pytaniem.
- Chyba siedemdziesiąt sześć kilogramów – uchylił powieki, aby zerknąć na zielonooką.
Parsknęła głośno rozładowując atmosferę i znów przyglądnęła się mu.
- To boli? – rzekła po chwili zastanowienia, wskazując na czerwoną pręgę na szyi. Pod nią tętniła aorta.
- Boli w inny sposób – westchnął, ona zaś opuściła głowę. Skrzywił się wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw. Bezczelnie przesunął dłońmi po jej plecach, rozpinając zapięcie stanika.
- Idziemy się myć – warknął jej do ucha władczo.
I poszli.