Uwaga!

03 kwietnia, 2015

3. Dalszy ciąg pierwszego dnia - czyli koniec "Jestem z nieba mój drogi"

Ostatni rozdział niedokończonego opowiadania. Strasznie widać w nim moje błędy i wcale nie dziwie się, że przerwałam. Nie wiem czemu ocierałam ciągle o tematy szkoły i love story. Magia czasów szkolnych?
***
Chłopak wyskoczył z sali jak opętany. Nie miałam najmniejszych szans aby go dopaść. Zezłościłam się. Nie dość, że go nie pamiętam to jeszcze ucieka. Szuja.
Zbliżyła się do mnie nieśmiała dziewczyna. Spojrzałam na nią. Miała szare oczy, które zdradzały zakłopotanie. Rzucała wzrokiem po podłodze, ścianach i suficie i stała osobliwie dość daleko jak na zwykłą rozmowę. Już miałam iść gdy usłyszałam cichy głosik:
- Hee … ej, tyy no... wa?

Przyznam szczerze, że ledwie ją można było zrozumieć przez ściszanie ostatnich głosek. Ktoś musi być jednak odważny i bezprecedensowy sposób wyciągnęłam dłoń mówiąc:

Hej. Tak jestem nowa.

Uśmiechnęłam się, ale mimo mojego przyjemnego wyrazu twarzy, dziewczyna speszyła się jeszcze bardziej, tak aż odskoczyła i spuściła głowę. Skrzywiłam się. Zawsze tak robię, gdy coś nie dzieje się po mojej myśli. Spróbowałam ponownie nawiązać kontakt:

- Jestem Patrycja. Przyjechałam wczoraj do tego miasta.
Kiedy z moich ust padło ostatnie słowo wtedy nagle poczułam nacisk na moje plecy. Reakcja moja była błyskawiczna. Chwyciłam rękę napierającego i odepchnęłam z całych sił. Jednym szybkim ruchem wyprostowałam się a przed moimi oczami wirowała postać, która już straciła równowagę. Przewróciła się upadając głową o posadzkę. No to przesadziłam. Pierwszego dnia już wyląduje w kozie albo na dywaniku. Miała śliwkowe włosy. Ewidentnie dziwiła ją pozycja, w której obecnie się znajdowała. Mrugnęła i bez większych problemów. Wykrzywiłam twarz w przepraszającym uśmiechu. Za pewne bawiło to małą grupkę uczniów oglądających tą dziwaczną scenę. Nieśmiała skryła się za mnie. Czemu się obawiała fioletowej.

- Cześć. Jestem Sindi. - nowo poznana dziewczyna z przysłowiowym bananem na ustach zarzuciła swoją rękę wzdłuż mej szyi.
Blondynka odskoczyła na ścianę i próbowała się z nią zlać w jedno, co by mnie normalnie ciut rozbawiło i przykuła moją uwagę, ale Sindi najwyraźniej nie chciała odpuścić to zignorowałam ten fakt.
- Chodzę do II klasy do profilu dla geniuszy. Uroczę nie prawda. A ty nowa, co nie? Jak się nazywasz? Ah, ty do ogólnej chodzisz? To nic. - machnęła ręką – Ta szkoła jest cudowna. Genialni uczniowie. Piękne dziewczęta i takie rezolutne, jak ja – wskazała kciukiem na swoją osobę – I.. i... piękni chłopcy – zrobiła maślane oczy patrząc na drzwi jakiegoś pomieszczenia.
Pokój Gospodarzy? Po co taki cyrk. W starej szkole czegoś takiego nie było. Fioletowa ciągnęła swą wypowiedź.

- To drugie pomieszczenie po gabinecie dyrektorki.
- Drugie? A przypadkiem nie trzecie, po pokoju nauczycielskim? - zapytałam nie dowierzając mówczyni.
- Skądże znowu – i znów machnęła dłonią. - Nauczyciele są po to aby mówić nam jak wygląda matura, zaś uczniowie z tego pokoju mają najwięcej do powiedzenia! - krzyknęła wręcz wskazując na drzwi.

Jej podejście do matury mnie rozbroiło. Uważała się za tak ważną, że to po co była w tej szkole stało się zbędnym dodatkiem.
Spojrzałam na moją sąsiadkę z matematyki. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Usłyszałam chrząkanie. Sindi.

Najważniejszy wśród Samorządu Uczniowskiego jest Nataniel. Jest miły, piękny, ma siostrę... - i mój mózg raczył się wyłączyć przy tym monologu wychwalający mi zupełnie obcą osobę.
Nie spodziewałam się takich osobowości. Dziewczyna zaczęła mnie zaginać swoją paplaniną. Nie każda musi tyle gadać, ale ta dziewczyna przerażała ilością słów i reakcją w szczególności na przewodniczącego. A ja się dziwiłam czemu blondynka w taki strachliwy sposób chciała nawiązać ze mną kontakt. Po takim szkoleniu to na jej miejscu bałabym się własnego cienia.
Wiedziałam, że trzeba podjąć „męską” decyzję i rzekłam stanowczo:

- Dziękuje za tak cenne informację. Na pewno mi się przydadzą. - przyznaje było w tym dużo ironii.
- Jak coś to wiesz u kogo szukać informacji. - powiedziała nie zrażona.

Odniosłam wrażenie, że do mojego mózgu doszedł przekaz „Nie pytaj się o nic przypadkiem Nataniela, bo jak się zbliżysz to zabije”
Moje rozmyślania przerwało otworzenie się „zaklętych bram”. Wyszedł chłopak przeciętnej budowy dosyć wysoki, ze złotymi źrenicami i w tym samym kolorze włosów. Cofnęłam się, ale nie z wrażenie tylko po to aby przypadkiem nie zderzyłam się z drzwiami bądź czymkolwiek innym. Uśmiechnął się w subtelnych sposób co u Sindi wywołało silne palpitacje. Był to ewidentny sygnał, aby uciekać

- Chodźmy! - zabrałam rękę blondynki, która nadal kurczowo trzymała się ściany i zdziwiona podążała za mną.

Nataniel otworzył szeroko oczy. Za pewne nie spodziewał się takiej reakcji, ale szczerze powiedziawszy nie chce się wdać w żadną bójkę nawet, gdyby to była samoobrona.
Przypomniał mi się ciasny korytarz i tam pociągnęłam za sobą dziewczynę. Kiedy się już tam się znalazłyśmy się zrelaksowałyśmy się spokojem i specyficznym urokiem tego miejsca. Odetchnęłam głęboko.

- No to jak, może powiesz swoje imię? - zachęciłam.
- Dziękuje, że zareagowałaś.- odpowiedziała cicho, ale z wdzięcznością w szkole.
- Mam nadzieje, że nie macie więcej taki elementów. - zaśmiałam się lekko.

Dziewczyna się zamyśliła.

- Chyba muszę cię rozczarować.
- Ah szkoda, ale przynajmniej będzie ciekawie – mówiąc to szturnęłam ją.

Zakłopotanie pojawiło się na jej twarzy. Jej nieśmiałość delikatnie mnie dobijała.

- Jestem Pola.
- Ładne imię. Chcesz ze mną siedzieć na każdej lekcji.
- Przemyśle to.
- Oj tam. Wiem, że chcesz ze mną siedzieć. - pokazałam jej język
- Ok. Nie ma sprawy.
- Trzecia ławka ja pod ścianą.
- Czemu? - zaśmiała się Pola.
- Bo lubię. - rzuciłam z udawaną wyższością.

Zadzwonił dzwonek. Zepsuł wszystko.
- Co teraz mamy? - zapytałam.
- Blok z języka polskiego i dziś wyjątkowo do domu potem.
- A to nudno będzie.
- O nie chcesz poznać reszty klasy. - zapytała się z hardym uśmiechem.
- Jeśli tak stawiasz sprawę to chodźmy, bo nauczyciel nas wyprzedzi. - pociągnęłam Pole za sobą.

Skierowałyśmy się z parteru na pierwsze piętro do obrzydliwie żółtej sali. W klasie był ogromny hałas. Pozajmowałyśmy miejsca, mimo to harmider panował nadal i nie przerwało go nawet wejście nauczycielki. Rozejrzałam się wkoło. Bruneta i mojego blondyna nie było w sali.
Kobieta prowadząca lekcje przywitała uczniów i mnie osobiście co wzbudziło zainteresowanie klasy. Przez dwie bite godziny lekcyjne byłam w centrum zainteresowania. Po dzwonku pożegnałam się z nowo-poznanymi i Polą, by udać się do domu pełnego pudeł do rozpakowania i do wściekłej Krówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz