Uwaga!

10 kwietnia, 2015

4. Polski i gitara - czyli kontynuacja "Dwie szkoły"

Znerwicowana Alina stała pod salą śmierci. To nie żarty. Polonistka obok belferki od języka angielskiego była uznawana za kose, która żnie wiedzę uczniów na sieczkę. Lucy nie miała żadnych obaw. Wynikało to z prostej kalkulacji, że miała zdolności i szlifowała je w domu w przeciwieństwie do wiecznej leniwej o bursztynowych oczach dziewczyny.
Ktoś nadbiegał. Był to Kastiel i Nataniel. Wczoraj wieczorem do czerwonowłosego doszedł ten dramat, że będzie zmuszony przebywać z „ukochanym” blondasem.
Drzwi od klasy się otworzyły. „Trzeba zająć miejsca” - krzyczał umysł Aliny. Rozejrzała się szybko, ale kujony pozajmowały ulubioną trzecią ławkę pod oknem i jedynym atrakcyjną ławką była przedostatnia w środkowym rzędzie. Niechętnie pociągnęła za sobą Lucy. Zasiadły. Lucy było to obojętne gdzie jej osoba zostanie ulokowana ważne, że z Aliną.
Wygrzebała z beżowej torby potrzebne rzeczy. Jej towarzyszka otworzyła suwak plecaka z nieukrywaną niechęcią.
„Spóźniłem się” - rozglądał się chorobliwie Kastiel. „A jednak mam” - uśmiechnął się do siebie, gdy wyniuchał wolną ławkę w środkowym rzędzie. Rozsiadł się wygodnie mając nadzieje na święty spokój. Niestety jego odwieczny wróg przysiadł się, co wzbudziło w nim najgorsze myśli. Twarz czerwonowłosego stężała i była ewidentnie nie przyjemna. Swoim wzrokiem analizował nową klasę.
Alina odczuła lekki nacisk na kręgosłup, więc aby sobie ulżyć zaczęła się rozciągać. Silnym ruchem odchyliła ręce w tył zderzając się z czymś. Odwróciła się szybko w stronę poszkodowanego i jej oczom ukazał się chłopak, za którym całą noc bez powodu tęskniła. Kastiel przymierzał się już do ciętej riposty, ale gdy ją ujrzał, uspokoił się momentalnie.
Nic do siebie nie mówili tylko usilnie się wpatrywali przeżywając to strasznie.
Nataniel czytał z pełnym skupieniem podręcznik więc to co się obok działo spływało po nim jak po kaczce. Lucy jednak zauważyła tą dziwną scenę i kiedy miała się spytać „O co biega?” weszła nauczycielka.
Alina wykonała szybki ruch, który pozwalał jej do słusznej jak dla ucznia pozycji i mruknęła:

- Szatan...


~*~

Nastała długa przerwa. Ekipa Mathiasa grała w piłkę. W jego drużynie była Lucy, James a po przeciwnej Alina, Paul jak zwykle z Richardem i Caroline na bramce. Na chwile obecną wynik przedstawiał się 2:1 dla niebieskookiego. U dziewczyny w czekoladowych włosach wywoływało to spazmy wściekłego gniewu. Źle znosiła porażki.
James ze swoją silną nogą wybił, gdzieś piłkę w dal. Rozgniewana Alina poszła mówiąc:

- Idę po nią. - był w niej nieprzeparty gniew.

~*~

Kastiel miał dosyć przebywania ze „swoją paczką”, czyli z nieobecnym wiecznie ostatnio Lysandrem, wnerwiającym Natanielem, przeżywającej Amber spotkanie z Mathiasem i relacji Klementyny o roślinach w szkole.
Postanowił pozwiedzać szkolne klasy. Większość była wyposażona pod kątem ścisłowców.
Kastiel odniósł negatywne wrażenie, że szkoła nie oferuje czegoś takiego jak coś na wzór sali muzycznej. Mylił się bardzo. W zakamarkach parteru odkrył oazę spokoju.

- Muszę powiedzieć o niej Lysowi. - stwierdził przed sobą.
Przyglądnął się pomieszczeniu poszukując jakiś instrumentów. Najlepiej gitara. W oko mu wpadła tylko akustyczna. Trochę żałował, że nie przyniósł swojej elektrycznej, ale w sumie na pierwszy dzień nie jest tragicznie.
Sprawdzał czy była nastrojona.

- Perfekcyjnie. - tak określił jej stan.

Przez długi czas był w stanie tylko zagrać pojedyncze dźwięki. Był bardzo niezadowolony.
W końcu się przełamał i zagrał delikatną kołysankę, którą znał od małego. Nucił ją spokojnie, gdy nagle piłka walnęła z całym impetem w okno. Na szczęście nie rozbiła szyby.
Przypomniał sobie nuty innej, ale w tym samym guście melodii. Począł ją grać. Delikatnie muskał struny gitary. Usłyszał jakieś kroki, ale nie zaprzestał swojej czynności. Ktoś rozchylił przymknięte drzwi. Osobistość stanęła i przysłuchiwała się magii tej granej piosenki. Gitarzysta skończył i odłożył gitarę. Nie miał pojęcia, że ktoś tu przebywał.

- Ładnie grasz.

Kastiel zamarł. Znał ten głos. Fascynował go bardzo. Pociągał go w rejony mózgu,
o których nie pamiętał lub nie poznał. Co bądź wyprostował się i ujrzał sylwetkę, bardzo szczupłą, ale nie za chudą, lekkie kobiece zaokrąglenia i atrakcyjną twarz z niesamowitymi oczami , którą okalały proste czekoladowe długie pukle.
Postać po chwili własnej walki podeszła i przysiadła się do niego. On nie protestował.

- Co masz na myśli mówiąc „ładnie grasz”? - zapytał wpatrując się w jej ślepia.
- Hmm. Twoja gra wciąga i daje do myślenia. - uciekła wzrokiem od niego.

Alina należała do osób bardzo elokwentnych, ale od kiedy ujrzała jego nie potrafiła ułożyć żadnej logicznej treść. Złościła ją ta nie moc, a peszyła przy nim.
Wściekły kosmyk, który wiecznie uciekał w miejsca drażniące, pochwycił Kastiel i przetransportował za ucho dziewczyny. Obróciła się w jego stronę. Zetknęli się czubkami swoich nosów. Oboje się zaczerwienili. Chcieli przerwać ciszę, ale żadne nie potrafiło wydobyć dźwięku.
- Alina! Gdzie jesteś do cholery !- usłyszała wściekły głos, który ją nawoływał.

Zauważyła piłkę, którą poszukiwała. Pochwyciła ją i spojrzała na zaskoczonego Kastiela i wybiegła ku swojej ekipie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz